Po trudach odszukania hotelu, który był o 10 km dalej niż donosi PAP :D, popędziliśmy na ostatki obiado-kolacji. I pomimo tego, że były tak naprawdę były bardzo ograniczone to Włosi nie zawiedli. Z każdą kolejną łyżką minestrone przypominałam sobie co tak kocham w tym kraju. Kelner z gigantycznym uśmiechem przynosił i zanosił nam kolejne porcje, głośno pytając się czy nam smakuje - chcieć więcej było by grzechem.