Bruksela była głównie strawą dla ciała. Gofry wygrały z nami górą bitej śmietany, a Kriek, dumnie nazywany piwem, okazała się soczkiem wiśniowym z domieszką chmielu :)
Duet figurek załatwiających swoje podstawowe potrzeby fizjologiczne nie zachwycił nas. Zapunktował za to Pałac Sprawiedliwości (klimat prosto z Waszyngtonu), dzielnica studencko-Kazimierzowa i całe szeregi cudownych (!) sklepów z czekoladkami.
P.S. Oczywiście, nie umknęła mojej uwadze galeria z przeszkolnym dachem, siostra Mediolańskiej (Vittorio Emanuele). Ciekawe która była pierwsza...