Nie będę komentowac naszego hotelu. Dla ratowania reputacji wyszukiwacza dobrych i komfortowych lokalizacji wyjaśnię tylko, że nie ja dokonywałam wyboru hotelu. Napiszę tyle: zielony barak na obrzeżach miasta, z widokiem na tor wyścigów konnych, pokój jakieś 8m2. Szczęście w nieszczęściu, całkiem łatwy i niedługi (20min) dojazd do centrum.
Ale, ale, przejdę do konkretów. Spostrzeżenia w kolejności chronologicznej:
1. Znaki drogowe, a konkretnie strzałki na zakrętach na przykład, są pomalowane na patriotyczne barwy żółci i niebieskiego. Całkiem śmiesznie to wygląda ;)
2. Nie ma korków! A miasto (teoretycznie drugie co do wielkości i populacji w kraju) wcale a w cale nie przeludnione! (gdzie te tysiące mieszkańców się chowa??)
3. Drogo, oj drogo… Ale dzięki naszemu niezłomnemu przewodnikowi fundusze przeznaczone na taksówkę zainwestowałyśmy w pyszny obiad. Idąc na łatwiznę wybrałyśmy restaurację włosko-amerykańską przy głównej ulicy :)
4. Kings of Leon podbili Szwecję! Przyśpiewywali ‘Sex on Fire’ i ‘Closer’ ddo obiadu (jakaż była moja radośc!), a w drodze powrotnej w autobusie :D
5. Szwedzki design wprawia w osłupienie. Nie mogę się nadziwic tej prostocie i funkcjonalności zaklętych w jednym przedmiocie czy meblu. Co druga wystawa sklepowa odkrywa przed nami nowe możliwości aranżacji wnętrz, efektywnego wykorzystania przestrzeni i zabawy kolorem. Jednak z przykrością przyznaję, że pomimo tych cech, które tak podziwiam, brakuje Szwedom tego unikatowego ducha estetyki jakim się mogą poszczycic Włosi.
6. Wspominałam, że jest tu bardzo spokojnie i, nazwijmy to, społecznie. Każdy dba, aby mienie wspólne pozostało jak najdłużej w stanie idealnym. Dlatego zauroczył mnie pan, który podniósł nie swoją pustą butelkę z chodnika i wyrzucił do pobliskiego kosza. Dla Polaków z pewnością same dziwy :D